Fragment książki którą kupiłem w niskiej cenie w księgarni grzbiet.pl
Starłem się kiedyś z takim gościem, znanym rugbystą. Bardzo charyzmatyczny człowiek z dużymi wpływami. Co jest warte podkreślenia - przez cale lata dziewięćdziesiąte rugbyści to była taka elita tego miasta. Oni stali na bramkach i zajmowali się ściąganiem długów. Bardzo dobry kontakt miał z nimi zresztą „Nikoś”. Dostał on nawet kiedyś medal dla zasłużonego obywatela Gdańska właśnie za działalność dla Lechii. No ale wracając do tego rugbisty... Facet zarabiał wtedy duże pieniądze - w pewnym momencie trudnił się nawet przemytem narkotyków. W związku z tym, że pracowałem już wtedy w CBS, miałem różne informacje na jego temat. Dokumentowałem je i rozdzielałem do różnych rozpracowań wielu osób. Pewnego dnia przychodzę sobie do lokalu Morenka w Gdaósku--Wrzeszczu. Siedział tam właśnie ten koleś razem z jakimiś babeczkami i koleżkami.
Jak mnie tylko zobaczył, wskoczył na stół i zaczął:
-Słuchaj, kurwo, psie jebany, wiem, że zbierasz na mój temat jakieś informacje!
To była taka podstawka, czyli zakamuflowany samochód. Prowadziłem stamtąd obserwację i jak zobaczyłem, że wchodzi do tej pizzerii, wskazałem, że to jest on. No i wtedy padło hasło: „Atak, atak, atak!”. Oczywiście zglebowali go tam na ostro. Spokojnie wysiadłem sobie z samochodu, podszedłem do niego i mówię:
-No i co, kurwa? Mówiłem ci, że jeszcze się spotkamy? Ty, kurwa, leżysz, a ja stoję. - Nie wiedział, co ze sobą zrobić, tak był zaskoczony.
Potem nasze drogi przecięły się raz jeszcze. To było w momencie, kiedy rugbysta wyszedł z więzienia. Zadzwonił wtedy do mnie ten znajomy dealer samochodowy z prośbą o pomoc. Powiedział, że ten gość szantażuje jego sprzedawcę, po podobno ten źle skonfigurował mu samochód. No i sportowiec żądał odszkodowania, a także odgrażał się, że jeżeli nie dostanie kasy, to sprzedawca zapłaci za jego straty moralne. Czyli mieliśmy do czynienia z ewidentną próbą wyłudzenia, bazującą na strachu.
Powiedziałem dealerowi, żeby umówił się z szantażującym w salonie w konkretny dzień o konkretnej godzinie. Zaznaczyłem tylko, żeby nikogo już tam wtedy nie było. Ten sportowiec przy odsiadce roz-pierdolił się i zaczął sypać na kolegów, więc jak tam przyszedłem, rozdarłem się na cały salon, wyzywając ...
Więcej ciekawej ksiażki: Służby specjalne Podwójna przykrywka